Nocode MVP czyli wewnętrzna cebula jako produkt
🧅

Nocode MVP czyli wewnętrzna cebula jako produkt

Tags
notion
nocode
seo
Stan
Opublikowany!
💡
Drogi słuchaczu, bardzo Cię przepraszam za jakość nagrania tego odcinka. Skorzystałam z innego oprogramowania do nagrywania i wygląda na to, że oprogramowanie na wejściu aplikowało jakiś kodek czy kompresję, które modulowały mi głos na różne sposoby na przestrzeni nawet jednego zdania :( W przyszłości będzie lepiej, zmieniamy oprogramowanie! Być może łatwiej będzie Ci przeczytać transkrypt poniżej.

Projekt, któremu poświęcony jest ten odcinek:

czysapromocje.pl = Notion + fruition

Linki:

notion.so

Transkrypt:

 
W tym odcinku opowiem o tym jak zbudowałam jeden z moich pierwszych projektów #nocode o kryptonimie czysapromocje.pl przy użyciu narzędzia, które nazywa się Notion. Zacznę od tego skąd pomysł, jak postanowiłam go zrealizować, opowiem krótko o samym Notion, opowiem o fazie zwątpienia w mój pomysł i o tym dlaczego całkowicie zaśmieciłam swoją skrzynkę mailową mailami z promocjami i newsletterami. A na końcu wyjaśnię czemu to wszystko nie był aż taki dobry pomysł jak się wydawało na początku.

Część 1 - To passe zaczynać od pomysłu, ale i tak to zrobię

Moi przyjaciele mówią mi czasami, że moją supermocą jest wyszukiwanie rzeczy i zniżek w internecie. Mamy taką rodzinną anegdotkę na ten temat, kiedyś kiedy szukaliśmy płytek do łazienki i była taka jedna seria płytek które strasznie mi się podobały, ale jednocześnie były dla nas trochę za drogie. Ja jestem dość upartym człowiekiem, spędzałam więc godziny - niestety nie przesadzam - godziny na szukaniu jakiegoś tańszego zamiennika czy jakiegoś sposobu, żeby właśnie te płytki załatwić taniej i w końcu znalazłam końcówkę serii w outlecie i jeszcze na dodatek był na nie kod zniżkowy przy zakupie powyżej jakiejś tam kwoty. No więc krzyknęłam do drugiego pokoju, że upolowałam płytki i poprosiłam żeby mój partner popatrzył mi na ręce jak będę robić zamówienie, żebym nie pomyliła ile białych, ile granatowych, ile podłogowych i tak dalej. Jak już finalizowałam zamówienie, to przypomniałam sobie o kodzie zniżkowym, więc przed kliknięciem płatności wpisałam go do okienka - co istotne, ten kod zniżkowy brzmiał MABYĆTANIO. Jak więc kliknęłam OK i okazało się że faktycznie jest taniej to przez chwilę mój partner patrzył na mnie jak na jakąś wiedźmę hakerkę.
Ta moja tak zwana supermoc tak naprawdę sprowadza się do cierpliwości i składają się na nią takie dość proste triki - zanim cokolwiek kupię, to sprawdzić w wyszukiwarce czy nie ma jakiegoś kodu zniżkowego, zajrzeć na instagrama czy facebooka danej firmy, czy tam nie ma jakiejś promocji, sprawdzić na stronie sklepu czy nie mają zniżki po zapisie do newslettera, i tak dalej. Stosunkowo często próbuję się też zorientować czy dana firma czy sklep dotychczas często miewała promocje, bo nic mnie tak nie denerwuje jak kupienie w pełnej cenie po to żeby za parę dni facebook czy coś innego wyświetliło mi reklamę, że z okazji pełni księżyca jest -30% na cały asortyment akurat w tym sklepie.
Mi się tę moje triki wydają takie dość oczywiste, ale ta wspomniana sytuacja z płytkami to nie była jedyna kiedy ktoś się wydawał zaskoczony faktem że udało mi się coś tam kupić taniej. Skoro więc mam na ten temat feedback, informację zwrotną, to jako adeptka nocode nie mogłam więc nie zapytać sama siebie, jakby tą moją wewnętrzną cebulę sproduktyzować. Cebula as a product.
W branży IT mówi się o tak zwanym SaaS - przez dwa a - Software as a Service. Chyba nigdy nie słyszałam, żeby ktoś ten termin tłumaczył, ale można to zrobić i powiedzieć: oprogramowanie jako usługa. To jest już teraz bardzo rozpowszechniony model, chodzi po prostu o większość oprogramowania do którego mamy dostęp przez przeglądarki internetowe. Jeśli chcesz w 2021 roku skorzystać z maila, to właśnie tak o tym myślisz - wchodzisz pod jakiś adres, np. gmail.com i korzystasz z usługi emaila. Nie zastanawiasz się nad kupnem programu do maili. Ja też chciałam działać w takim modelu.
Kolejna sprawa, ja jestem czasami cebulą jeśli chodzi o pieniądze, ale przede wszystkim staram się być cebulą jeśli chodzi o mój czas. W związku z tym tą moją pierwszą usługę chciałabym zbudować jak najszybciej i w jak najbardziej minimalny sposób, tylko tyle ile jest potrzebne żeby rozwiązać problem, bez żadnych fajerwerków - w końcu nie mam pojęcia czy komukolwiek się ta strona przyda i czy kiedykolwiek wejdzie na nią ktoś kto nie jest moim znajomym i rzeczywiście z niej skorzysta. Ktoś kto się zajmuje zarządzaniem projektami mógłby powiedzieć że chcę zbudować MVP, z angielskiego Minimum Viable Product, czyli taki prototyp. Cel takiego przedsięwzięcia jest taki, żeby moją usługę jak najszybciej dać do rąk użytkownikom i od prawdziwych użytkowników dowiedzieć się co wymaga poprawy i jak oni chcieliby z tej usługi korzystać, a nie na ślepo podążać za własnymi pomysłami.
Taki właśnie proces myślowy stoi za stroną, którą chciałam nazwać cebula.pl, ale domena była zajęta, więc będzie się jednak nazywać czysapromocje.pl, bez polskich znaków.
Muszę się też tutaj przyznać, że to co robię jest strasznie passe w świecie nocode i aspirujących założycieli biznesów SaaSowych. W tym świecie nocode panuje bowiem przekonanie, że skoro na nocode można już zbudować wszystko i to o tyle szybciej niż "normalnie" - nie widzisz tego, ale robię teraz rękami takie cudzysłowy - to konkuruje się nie produktem, ale marketingiem. Ale marketing też jest passe, teraz mówi się o communities - nazwijmy je wspólnotami. W każdym razie, podobno powinnam zacząć od zbudowania widowni i właśnie tego community wokół pomysłu i tematu i zbudowania zaufania do siebie i swojej marki, a potem wymyślić jaki problem ma owa wspólnota, rozwiązać właśnie ten problem i wtedy skasować za to pieniądze.
Trochę teraz sobie ironizuję, ale to głownie dlatego, że mój projekt nie aspiruje do miana pączkującego biznesu tylko jest to raczej taka wprawka nocode i materiał do tego odcinka. Myślę że w tak zwanym prawdziwym życiu jest sporo - a w każdym razie coraz więcej - prawdy w tym spostrzeżeniu.
W każdym razie - trochę to trwało i jak słyszysz kosztowało mnie dużo dziwnych przemyśleń, ale zdecydowałam się sproduktyzować moją wewnętrzną cebulę, tworząc po prostu stronę internetową. Plan na tym etapie był prosty: potrzebuję prostej strony na której użytkownik będzie mógł wyszukiwać po nazwie sklepu czy marki i znajdzie zgromadzone przeze mnie informacje o tym jak często dany sklep robi promocje, jakie historycznie to były promocje, czy jest zniżka na newsletter, tam gdzie to ma sens to będzie miał pod ręką linki do profili w mediach społecznościowych żeby sprawdzić czy nie ma jakichś aktualnych zniżek.
Czyli to co tak naprawdę chcę opakować jako produkt i czym się chcę podzielić, to jest taka pigułka wiedzy i trików na znajdowanie zniżek. Chcę przehandlować mój czas i straconą cierpliwość i skrzynęa email zawaloną  wszystkimi możliwymi newsletterami jakie mogłam znaleźć, na możliwość zapłacenia mniej za dany produkt przez moich użytkowników i uniknięcia przez nich jakiejś tam frustracji, że za coś przepłacili. Oczywiście całe to przedsięwzięcie dotyczy raczej droższych rzeczy, takich nad którymi człowiek się zastanawia czy je kupić i czy ich potrzebuje, a nie czegoś co albo jest w miarę tanie abo potrzebne na już. Celuję więc na początek w ubrania, akcesoria do domu, kosmetyki, gadżety, może sprzęt sportowy i tak dalej.

Część 2 - w której mam już pomysł, dzięki któremu podbije świat, tylko jak go teraz zrealizować...

Kiedy programiści zaczynają pracę nad tak zwanym greenfield projektem, czyli po ludzku mówiąc, po prostu projektem który jest jak czysta kartka, na który nie ma nałożonych specyficznych ograniczeń co do technologii, to często rozpoczyna się dyskusja nad tym czego użyć - czy to jakiego języka programowania czy też jakiego frameworka. W #nocode chyba jest podobnie, jeśli chcesz zrobić coś standardowego, to opcji jest sporo i też można by dyskutować. Ale jest jedna taka odpowiedź która pada w obu środowiskach, czyli "użyj tego czego znasz". Jeśli się chce robić MVP, coś na kolanie, tylko taką próbkę żeby sprawdzić czy pomysł czy koncepcja ma sens, tak jak ja chciałam, to często dobra rada, bo to zawsze będzie szybsze niż nauka czegoś zupełnie nowego.
Ja używam do celów prywatnych narzędzia które nazywa się "Notion". Kiedyś na twiterze był taki nieformalny konkurs jak najłatwiej wytłumaczyć co to jest notion i wygrało określenie "drugi mózg". Według mnie to trochę przesada, ja wolę o Notion mówić że to moja prywatna Wikipedia, taki trochę notatnik na sterydach. I zanim powiem coś więcej to chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie współpracuję z Notion i nawet nie mam nigdzie na stronie żadnych linków afiliacyjnych lub ich reklam.
"Notion" przetłumaczone na polski może znaczyć różne rzeczy, zależnie od kontekstu - po angielsku można tego słowa użyć do określenia idei, konceptu, pojęcia, wyobrażenia, mniemania, zamiaru czy nawet wrażenia. I żeby pomóc te wszystkie rzeczy zanotować Notion oferuje dość prosty edytor, z opcjami pozwalającymi łatwo wyróżnić fragment tekstu, nadać mu strukturę, dorzucić ikonki, pisać w jednej kolumnie lub dwóch i tak dalej. Notion wspiera MARKDOWN, to jest taki sposób edytowania tekstu, który dla wielu osób jest bardzo wygodny. Jeśli w tym momencie chcesz mnie zapytać czym to się właściwie różni od google doca i co to jest MARKDOWN, to już odsyłam Cię do następnego odcinka, który będzie poświęcony samemu narzędziu Notion. Teraz pora przejść do featura, czyli do tej cechy czy funkcjonalności notion, która powoduje, że pomyślałam, że Notion może się też nadać do realizacji pomysłu czysapromocje.pl.
Chodzi mianowicie o bazy danych. "Baza danych" to może nieco szumne określenie. Wyobraź sobie po prostu listę stron. To co stanowi o sile notion i sprawia że to nie jest całkiem zwykła lista czy tabelka, to fakt, że taki zbiór stron można zaprezentować na kilka sposobów - jako tabelkę, jako listę albo jako coś co się nazywa galeria. Dzięki galerii, każda strona wyświetli się jako taki kafelek, z obrazkiem i tytułem, w sposób który jest znany użytkownikom airbnb czy na przykład porównywarki ceneo. Jeśli się zdecydujemy na tabelkę, to lepiej nadaje się do porównań, a jeśli na przykład na listę to dobrze się prezentują bibliografie czy listy artykułów które chcemy przeczytać w przyszłości. W przypadku mojego pomysłu na czysapromocje.pl, każda podstrona to informacje o jednym sklepie - jaki ma adres, jakiego facebooka, jaka jest zniżka na newsletter. Postanowilam wiec uzyc widoku galerii, ktory te informacje pozwala zaprezentować w sposob dosc atrakcyjny graficznie i taki, że łatwo na pierwszy rzut oka wyłapać informacje dotyczące interesującego nas sklepu
Notion pozwala też każdej stronie ustawić okładkę i ikonę, jak się zrobi te dwie rzeczy, to strona z notatkami zaczyna wyglądać jak strona internetowa. No i ostatnia rzecz, strony w Notion są na start widoczne tylko dla Ciebie, ale można je tak zwanym togglem, takim przełącznikiem u góry po prawej stronie, udostępnić całemu światu.
Czyli tak - mamy stronę której można ustawić nagłówek i jakiś obrazek w hedearze, możemy tą stronę upublicznić i ustawić ikonę i bardzo łatwo możemy umieścić tam galerię kafelków z informacjami o poszczególnych sklepach.
Na tym etapie mojej pracy nad czysapromocje.pl czułam się świetnie ze sobą i swoimi pomysłami - bo był koncept, prosta i jasna droga jak go zrealizować i na dodatek wszystko to nie miało mnie kosztować za dużo czasu.

Część 3 - w której przyszło zwątpienie

Powiedziałam przed chwilą, że stronę w notion można prostym przełącznikiem przełączyć w tryb publiczny, widoczny dla całego świata. I w momencie kiedy zaczęłam kontemplować ten ruch to w mojej głowie pojawiło się kilka pytań. Pierwsze z nich było takie - czy informacje które zamierzam publikować aby na pewno się do tego nadają. Jedna rzecz, to czy są opisane w sposób zrozumiały dla kogokolwiek poza mną, czy rzeczywiście mają szansę komukolwiek poza mną pomóc. Druga rzecz, to czy mam prawo je opublikować, a trzecia, czy publikując je przypadkiem nie stwarzam zagrożenia sama dla siebie.
Ten pierwszy aspekt, czy moje wskazówki są jasne dla osoby która przez przypadek zabłądzi na moją stronę, mogłabym w miarę łatwo rozwiązać - tak naprawdę to kwestia czasu spędzonego nad edytowaniem treści, pokazania ich na próbę komuś kto nie ma kontekstu, kto nie wie co próbuję zrobić i dowiedzenia się co ta osoba myśli... Na razie nie będę rozwijać tego drugiego stwierdzenia i wchodzić w temat zbierania opinii i informacji zwrotnej, ale na pewno mogę przyznać, że to ile czasu kosztowało mnie stworzenie nawet bardzo prostego zestawu informacji przerosło moje wyobrażenia. Załóżmy na razie, że uznałam swoje treści za wystarczająco przygotowane i dobrze zredagowane, żeby je opublikować.
Druga sprawa, czy mam prawo publikować to co zamierzam? O ile wyobrażam sobie, że gdyby któryś ze sklepów czy marek które umieściłam na liście się o tym dowiedział, to mógłby sobie nie życzyć bycia “rozpracowywanym” publicznie, no to jesli podsumowuję tylko informacje które oni sami udostępniają publicznie, to nie widzę tutaj za bardzo pola do jakichś prawnych kłopotów, z jednym wyjątkiem. Żeby moja strona była bardziej atrakcyjna graficznie i żebym mogła sensownie użyć galerii z Notion, to postanowiłam na każdej podstronie umieścić logo danego sklepu czy marki. A logo może już być znakiem towarowym, który jest dość mocno chroniony prawnie. Jeśli nie masz na co dzień do czynienia z rozumieniem i interpretowaniem polskiego prawa, to pewnie podzielasz moje przekonanie, że próby zrozumienia co prawodawca miał na myśli nie są łatwe. Zagryzając zęby próbowałam się więc dowiedzieć, czy wolno mi umieścić owe loga na mojej stronie czy nie, ale mimo najszczerszych chęci, nie byłam w stanie zrozumieć do końca prawodawstwa w tej kwestii - są niby pewne warunki, pod którymi wolno to zrobić, w szczególności może to być dozwolone jeśli robimy to tylko w celach informacyjnych i nie wprowadzamy czytelnika czy użytkownika w błąd co do naszej relacji z firmą, której logo wykorzystujemy. Można jednak znaleźć w internecie też interpretacje, które mówią, że w celach informacyjnych to można się przecież posłużyć nazwą firmy, a użycie logo wykracza poza ten cel. Nie jestem prawnikiem, jeśli nas słuchasz i jesteś i możesz pomóc i mnie doedukować to będę wdzięczna, ja ostatecznie rozstrzygnęłam tą wątpliwość na swoją korzyść w inny sposób. Zaczęłam się zastanawiać, jakie inne strony czy firmy mogłyby mieć podobny problem jak ja... i pomyślałam, że może porównywarki cen. No i bingo, okazuje się że rzeczywiście w 2015 roku Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w sprawie posługiwania się cudzymi znakami towarowymi przez Ceneo i był to wyrok dla Ceneo korzystny, który mówił że sposób używania przez nich logo innych marek i sklepów mieści się w ramach funkcji informacyjnej. Oczywiście, w Polsce nie mamy prawa precedensu, więc nie jest to informacja na którą w ewentualnym sądzie można by się powołać, ale myślę że jeśli chodzi o tak drobne przedsięwzięcie jak mój projekt, to ryzyko wylądowania w owym sądzie jest niewielkie. Ostatecznie więc to co postanowiłam zrobić dodatkowo, to umieścić we wstępie do mojej strony jeszcze dodatkową informację że z żadnym sklepów nie prowadzę żadnego rodzaju współpracy, żeby nie ryzykować, że użycie cudzego logo mogłoby wbrew ustawie wprowadzać odbiorcę w błąd co do charakteru mojej relacji ze sklepami czy markami które umieszczam w mojej małej bazie.
No i w końcu, trzeci aspekt, który uważam w tym wypadku za mało ryzykowny, ale mimo wszystko wspomnę o nim. Szczerze mówiąc, sama o nim nie pomyślałam na początku, ale pomyślał o tym mój partner. Upominając więc i siebie i Ciebie, przypomnę coś o czym warto zawsze pamiętać publikując w sieci, czyli czy co to chcę umieścić na stronie, nie stwarza zagrożenia dla mnie lub dla moich bliskich. W tym wypadku obawa była taka, że to jakie sklepy będą umieszczone na liście stanowi jakąś tam informację o moich wyborach zakupowych. Nie wiem czy tego typu informacja o jednej osobie stwarza duże zagrożenie. Zakładam zazwyczaj że większość ludzi nie zamierza robić krzywdy losowej osobie z internetu, ale mimo wszystko postanowiłam umieścić na liście sporo sklepów z których nigdy w życiu nie korzystałam, żeby faktycznie nieco ukryć moje osobiste preferencje. No i to jest właśnie powód dla którego na moją skrzynkę przychodzi teraz codziennie kilka kilkanaście maili z promocjami i newsletterami - o tych sklepach których nie znam, postanowiłam zdobyć informacje do publikacji wszystkimi możliwymi kanałami i zapisałam się do list dystrybucyjnych gdzie się tylko dało. Kiedyś będę musiała zrobić odcinek o tym, czy ze wszystkich tych list da się łatwo odsubskrybować, ale na razie jestem na etapie ciągłego zbierania informacji dla moich hipotetycznych przyszłych użytkowników.

Część 4 - w której w końcu publikuję swój pomysł.

Przyznam się, że ja sama siebie dość często zaskakuje tym, jak słaba jestem w planowaniu i przewidywaniu niektórych problemów, aspektów i konsekwencji które są powodowane czy związane z moimi pomysłami. Zdaje się, że to się nazywa doświadczenie. Mimo wszystko, kiedy już trzymałam rękę nad guzikiem do przełączenia mojej strony i zaczęły do mnie napływać takie dość fundamentalne pytania jeśli chodzi o publikowanie w internecie, to byłam nieco zaskoczona tym, jak późno to się dzieje i tym, że nie myślałam o tym od początku.
Jedno z takich fundamentalnych pytań brzmi na przykład, jak potencjalny użytkownik miałby w ogóle znaleźć tą moją genialną stronę. Wydaje się, że w tak zwanych dzisiejszych czasach są dwie główne drogi - to znaczy albo przez google lub inną wyszukiwarkę albo poprzez bezpośredni link podany mu za pomocą jakiegoś innego medium, czy to profilu w mediach społecznościowych czy to na przykład tego odcinka.
Jeśli chodzi o znajdowanie strony poprzez wyszukiwarkę, to być może kojarzysz taki skrót SEO od angielskiego Search Engine Optimization, oznaczający techniki i sposoby na tworzenie stron zoptymalizowanych dla wyszukiwarek. Wielu osobom ten termin kojarzy się źle, przede wszystkim z tworzeniem treści które są sztucznie tak skonstruowane żeby pewne określone frazy często się w nich pojawiały albo z wklejaniem linków do swojej strony w różne dziwne miejsca, tylko po to, żeby wpłynąć na to jak wysoko strona znajduje się na liście wyników wyszukiwania. Temat SEO jest ciekawy ale i nieco kontrowersyjny i to nie czas żeby w niego wchodzić. W kontekście Notion trzeba jednak powiedzieć o bardzo bardzo istotnym ograniczeniu Notion jeśli korzysta się niego tak jak ja, na darmowym planie. Notion ma takie ustawienie “Search engine indexing” czyli “Indeksowanie przez wyszukiwarki”. Można to ustawienie włączyć dopiero po przejściu przynajmniej na plan personal pro, który jest płatny. Przyznam szczerze, że konsekwencje przełączenia tego ustawienia nie są dla mnie w tej chwili w pełni zrozumiałe - słuchacze, którzy zajmują się promowaniem stron internetowych zapewne zdają sobie sprawę że są techniczne sposoby takie jak plik robots.txt, które faktycznie pozwalają na zablokowanie czy utrudnienie indeksowania przez wyszukiwarki, ale moje śledztwo wykazuje, że Notion tego nie robi. Być może do czasu publikacji kolejnego odcinka będę już dokładnie mogła Ci opowiedzieć co znaczy to wyłączone ustawienie. To co natomiast na każdej publicznej stronie może sprawdzić każdy użytkownik wyszukiwarki , to fakt, że wszystkie najistotniejsze meta tagi darmowej publicznej strony notion, takie jak tytuł czy opis, będą opisywały stronę samego narzędzia Notion a nie Twoją. Niestety na darmowym planie nie możesz z tym nic zrobić. To jest miecz obosieczny, bo z jednej strony oznacza, że jeśli kiedyś jednak nastąpi zaindeksowanie Twojej strony przez wyszukiwarki to nie będzie dało się łatwo wyszukać po słowach po których Tobie zależy, a z drugiej strony, że Twoja strona może się za to odnajdywać jeśli ktoś będzie szukał informacji o Notion.
Na wypadek jeśli do końca nie zrozumiałeś tego co powiedziałam wyżej o SEO - czyli o tym jak łatwo jest sprawić żeby Twoja strona w Notion była łatwo wyszukiwalna - to pozwolę sobie to teraz podsumować tak - jeśli jesteś w Notion na darmowym planie, to pod kątem SEO jesteś w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Wobec takiego problemu z SEO, jako autorka czysapromocje.pl postanowiłam przyjąć inną strategię, która też czasami podobno działa, czyli zrobić z tej strony owiane tajemnicą ekskluzywne miejsce do którego można dotrzeć tylko poprzez link przekazany za pomocą marketingu szeptanego i od osób wtajemniczonych. Ale tutaj pojawia się niestety kolejny problem. Każda strona hostowana na notion znajduje się w domenie .notion.so. To co można zrobić, to można ustawić prefix czy też poddomenę (subdomenę) czyli po ludzku mówiąc początek adresu. Jeśli więc główna domena to notion.so to Twoje strony mogą być hostowane w domenie nazwauzytkownika.notion.so, czyli w moim przypadku bezkodzie.notion.no. Ale niestety, nawet jeśli spersonalizujesz swoją domenę w ten sposób, to każda opublikowana strona publiczna będzie tylko jednym z zasobów w tej domenie, czyli otrzyma adres typu https://bezkodzie.notion.site/bezkodzie/Bezkodzie-11efba59b50e4f1fb6d9dad62429ffe2. Jeśli chciałbyś żeby ten główny adres, w moim przypadku bezkodzie.notion.site prowadził do jakiejś konkretnej strony, to żeby odblokować to ustawienie również musisz przejść na płatny plan. A jeśli chciałbyś żeby Twoja strona dostępna była pod jakimś adresem w domenie, której Ty jesteś właścicielem, na przykład czysapromocje.pl to przy użyciu samego Notion jest to na ten moment niemożliwe, nawet na płatnych planach.
Jeśli zajrzysz na czysapromocje.pl to odkryjesz, że mimo wszystko udało mi się osiągnąć ten efekt, wymagało to jednak użycia pewnych dodatkowych narzędzi, informacje na temat których opublikuję na swoich stronach i poruszę jeszcze w kolejnym odcinku poświęconym samemu Notion.
Tymczasem jest jeszcze jedno fundamentalne pytanie, na które warto sobie szczerze odpowiedzieć na etapie tworzenia strony, które na razie tylko zasygnalizuję - a mianowicie, czy strona którą tworzę ma kiedykolwiek być dla Ciebie bezpośrednim źródłem dochodu. Jeśli tworzysz wizytówkę swoich usług jako trener czy terapeuta czy artysta, to być może będzie ona przynosiła dochód pośrednio przez skłonienie Twoich przyszłych klientów do zadzwonienia do Ciebie czy skontaktowania się w inny sposób. Ale jeśli tworzysz coś czemu bliżej jest do bloga, portalu hobbystycznego czy treści edukacyjnych, to być może kiedyś w przyszłości będziesz chciał czy chciała te treści zmonetyzować i zarabiać bezpośrednio na stronie, na przykład przez reklamy. No i to kolejny aspekt, w którym Notion wypada słabo, bo na ten moment, nie da się tego celu osiągnąć bezpośrednio w Notion. Są pewne triki i są dodatkowe - oczywiście płatne - narzędzia które pozwalają na zarabianie na treściach w Notion, można tam też używać linków afiliacyjnych, ale pola do manewru nie ma za dużo.

Część 5 - w której podsumowuję ten projekt

czysapromocje.pl to na razie młodziutki projekt, na ten moment nie opowiem Ci jeszcze do ilu osób udało mi się nim dotrzeć i czy ktokolwiek kiedykolwiek na nim skorzystał. Ale już na tym etapie mogę się z Tobą podzielić paroma lekcjami wyniesionymi z tej krótkiej przygody.
Lekcja pierwsza jest taka, że tworzenie treści zrozumiałych dla mnie samej a treści które mają szansę posłużyć użytkownikom którzy natkną się na nie w internecie w mniej czy bardziej przypadkowy sposób to dwie bardzo różne rzeczy i nawet w takim prostym przypadku zajęło mi to znacznie więcej czasu niż się spodziewałam. Myślę że na samo zbieranie informacji o sklepach i markach poświęciłam około 12 godzin.
Lekcja druga to taka, że Notion jako jedno z narzędzi nocode, jest wyspecjalizowane w rozwiązywaniu dość konkretnego problemu, czyli jako narzędzie do tworzenia osobistych czy firmowych baz wiedzy. Używanie go do tworzenia publicznych stron internetowych to niekoniecznie najlepszy pomysł, bo trafiamy wtedy na wiele ograniczeń. START HERE Jedno z nich to wygląd strony - w notion strona ma zawsze podobny układ, z headerem u góry, tytułem, ikonę. Kolory i style też są bardzo ograniczone, dostępne są dosłownie 3 czcionki na krzyż, jeśli używamy widoku galerii to wyszukiwarka jest zawsze po prawej i tak dalej i tak dalej. Nie ma elementów typowych dla stron internetowych, takich jak pasek nawigacji czy chociażby buttony czyli przyciski. Inne ograniczenie to język interfejsu tego narzędzia, na przykład w polu wyszukiwarki zawsze będzie napisane “Search” i nie da się tego zmienić w wyszukaj, można ewentualnie przełączyć jeszcze na Japoński lub koreański no i koniec. Kolejne ograniczenia dotyczą SEO czy domeny i konstrukcji adresu pod którym Twoja strona będzie dostępna.
Lekcja trzecia to taka, że w świecie nocode każdy problem, to też okazja dla jakiegoś pasjonata do stworzenia produktu który ten problem rozwiązuje. W Notion nie jest inaczej i problemy z SEO, z domeną a nawet z wyglądem komponentów można rozwiązać przy pomocy licznych płatnych i bezpłatnych narzędzi, o których opowiem w kolejnym odcinku.
Lekcja czwarta to w końcu taka, że tworzenie stron które mają służyć szerszej publiczności, wymaga rozważenia wielu aspektów więcej niż tworzenie stron dla samego siebie, swojego zespołu czy rodziny. Do tych aspektów należy między innymi tak zwane techniczne SEO: czyli czy Twoja strona jest stworzona w sposób, który ułatwia czy utrudnia jej indeksowanie przez wyszukiwarki i w sposób, który spowoduje że algorytmy stosowane przez te wyszukiwarki przyznają jej wysoki wynik. Innym aspektem jest to, czy tworząc i publikując treści postępujesz zgodnie z prawem a także czy nie narażasz siebie samego czy samej przez ich publikację. Jeszcze inny aspekt to możliwość zarabiania na publikowanych treściach, czy to od początku czy w przyszłości.
Lekcji piątej nie ma - zamiast niej już teraz zapraszam na kolejny odcinek w którym będę chciała opowiedzieć o samym Notion i o absolutnie fascynującym ekosystemie narzędzi który wyrósł wokół tego narzędzia i opowiedzieć o zastosowaniach w których Notion sprawdza się świetnie, a nie tylko średnio, tak jak w przypadku strony internetowej.
Dzięki za wysłuchanie tego odcinka i do usłyszenia.